Rozdzia? 0 Prolog
Pada? deszcz.
Bai Ren ukrywa? si? przed stadem demonicznych wilków w szczelinie mi?dzy ska?ami. Deszcz pomaga? zamaskowa? zapach krwi, która kapa?a z jego bezw?adnej d?oni. W tej chwili, ku w?asnemu zdziwieniu, nie my?la? o ?yciu, ani o chwilach sp?dzonych z bliskimi. My?la? tylko o jednym:
?Co by by?o, gdybym ?y? tak, jak chc??”
W chwili najwi?kszego ?alu z powodu swego marnego istnienia, dopad? go wilk nasta?a cisza.
Po chwili otworzy? oczy.
Nie czu? ju? bólu. Ani deszczu. W?a?ciwie… nie czu? niczego. Nie widzia?, nie potrafi? tego opisa? – s?ysza? g?os, mimo ?e nie mia? ju? s?uchu. Czu? ciep?o, cho? jego cia?o przesta?o istnie?. Czu? pragnienie… pragnienie zmiany.
Po chwili szoku u?wiadomi? sobie, ?e co? – lub kto? – do niego przemawia. G?os zapyta? go, czy prze?y? wystarczaj?co, czy jest gotów odej?? na wieczny spoczynek.
Ale Bai Ren nie by? gotowy. ?a?owa? zbyt wielu rzeczy.
Stolen from its original source, this story is not meant to be on Amazon; report any sightings.
Dlatego ucieszy? si?, gdy nieznajomy zaproponowa? mu drug? opcj?:
?Mo?esz si? odrodzi?. Ale pami?taj – ka?da akcja ma swoj? konsekwencj?.”
Bai Ren ju? nie s?ucha?. Bez wahania zgodzi? si? na drug? opcj?. ?wiat zawirowa?.
Obudzi? si? na ziemi.
Nie by?o ju? wilków. Ani deszczu. Le?a? pod drzewem– mniejszy, m?odszy. Po chwilowej euforii przysz?o dziwne wyciszenie.
?Co musz? zrobi??” – zapyta? sam siebie.
Doszed? do wniosku, ?e nie mo?e pope?ni? tych samych b??dów. W tym ?yciu zostanie s?ońcem dla ?wiata. Kim?, kogo nie da si? zignorowa? b?dzie szed? w?asn? drog? zrobi wszystko, by to osi?gn?? – bez wzgl?du na cen?.
Wróci? do wioski.
Podczas drogi odkry? co? dziwnego – cofn?? si? w czasie o dziesi?? lat. Uzna? to za b?ogos?awieństwo.
Jednak nie potrafi? znale?? swojego rodzinnego domu. Nikt nie zna? jego rodziny. Nikt nie zna? jego.
Wszyscy traktowali go jak obcego.
Po chwili milczenia przypomnia? sobie s?owa:
?Ka?da akcja ma swoj? konsekwencj?.”
Wreszcie zrozumia?, co znaczy?y.
By? sam. Na nowo.
I cho? wcze?niej pe?en by? postanowień, ta prawda go przyt?oczy?a. Ale cierpia? w ciszy.
Kiedy och?on??, postanowi?, ?e gdy tylko si? wzmocni – opu?ci wiosk?.
Na razie, bez grosza przy duszy, zatrudni? si? na budowie.
Min??o kilka miesi?cy.
Dzi?ki wyrzeczeniom i mieszkaniu w slumsach, zaoszcz?dzi? na instrukcj? dotycz?c? kondensacji Qi, któr? kupi? od handlarza karawany. Od razu zabra? si? do pracy.
Uda? si? na polan?, któr? odkry? podczas jednego ze spacerów – miejsce to, w przeciwieństwie do reszty wioski, by?o bogate w Qi.
Jeszcze nie wiedzia?, ?e to pocz?tek jego d?ugiej drogi.
Min??y cztery lata.
Bai Ren dojrza?.
Najwa?niejsze – osi?gn?? pierwszy poziom kondensacji Qi. Ale w przeciwieństwie do innych, nie cieszy? si?.
Przez te lata do?wiadczy? trudno?ci i okrucieństw.
By kultywowa?, pracowa? ci??ko – przy ró?nych zadaniach… nie zawsze moralnych.
Na pocz?tku si? waha?, ale z czasem zrozumia?:
?Albo ja to zrobi?… albo kto? inny.