home

search

Rozdział 1 – Interesy

  Bai Ren szed? przez miasto. By?a to ma?a osada zbudowana w wi?kszo?ci z drewna i bambusa, gdzie kultywator by? niezwyk?? rzadko?ci?, dlatego te? nikt nie wyczu? w nim zmiany. Pierwszym miejscem, do którego si? skierowa?, by? bazar. Znajdowa? si? on na rynku g?ównym wsi – kupi? tam troch? prowiantu. Od razu po tym wyruszy? w góry — chcia? przetestowa? swoje nowe umiej?tno?ci, a tak?e zarobi? na ?ycie, sprzedaj?c materia?y, które dla zwyk?ych ?miertelników by?y bardzo cenne.

  Po dwóch dniach drogi przez szerokie pola z ry?em otaczaj?ce wiosk? dotar? do podnó?a góry. By?a ona ca?a zalesiona, wr?cz l?ni?a od delikatnej rosy spowodowanej zachodem s?ońca. Bai Ren nie by? jednak przesadnie odwa?ny przez nowo nabyt? moc — wr?cz przeciwnie — od pocz?tku drogi my?la?, co zrobi?, by nie zwróci? na siebie uwagi zbyt du?ej grupy zwierz?t. Zdecydowa? si? zosta? w pocz?tkowej strefie lasu, w której powinny by? tylko demoniczne psy rangi 10 — nie tak bezwzgl?dnej jak kolejne, lecz wci?? gro?nej i zabójczej. Najpierw jednak wola? przeczeka? noc, gdy? nie czu? si? wystarczaj?co silny, by zapuszcza? si? do lasu o tej porze. Rozbi? szybko obóz przy strumieniu, zastawi? kilka pu?apek i poszed? spa?.

  Noc min??a spokojnie — a? zbyt spokojnie, patrz?c na miejsce, w którym si? znajdowa?. Jednak bez d?u?szych namy?leń zacz?? realizowa? swój plan. Po oko?o trzech godzinach chodzenia po lesie widzia? wiele obalonych drzew. Niestety, znalaz? tylko kilka demonicznych wilków — na dodatek cz??? z nich by?a ranna. Pomy?la?:

  ?Rzecz, która to zrobi?a, na pewno jest du?a. Powinienem jej unika?.”

  Wtedy, jak grom z jasnego nieba, pojawi? si? ryk — stawiaj?cy ka?dy w?osek na jego ciele oraz mro??cy krew. Bai Ren wiedzia?, ?e nie ma szans w takim starciu. W?o?y? wszystkie swoje si?y oraz do?wiadczenie w zakamuflowanie si?. Po chwili ujrza? nied?wiedzia — jednak by? on wielki jak drzewo.

  ?Demoniczny nied?wied? rangi 9” — rozpozna? z ch?odn? g?ow?. Na szcz??cie uda?o mu si? go unikn??. Po upewnieniu si?, ?e owy drapie?nik odszed?, czym pr?dzej wyruszy? do swojego obozu przez ciemny las, który wydawa? si? nie mie? końca. Uda?o mu si? dotrze? tam bez wi?kszych problemów. Pierwsz? rzecz?, jak? zrobi?, by?o zmycie z siebie b?ota, które uratowa?o mu ?ycie, w strumieniu.

  Jak tylko to zrobi?, przeszed? do podsumowania swoich ?owów. Nie by?o tego zbyt wiele, jednak Bai Ren i tak by? zadowolony. Po dok?adnym sprawdzeniu przedmiotów oszacowa?, ?e powinny by? warte oko?o trzech kamieni qi. W przeciwieństwie do normalnej osoby, której starczy?oby to na skromny miesi?c ?ycia, musia? wzi?? pod uwag? swoj? kultywacj?.

  Postanowi? niezw?ocznie wyruszy? do wioski, gdy? za nieca?y tydzień, jak co roku, mia?a przyjecha? karawana kupiecka, która zawsze ma towary niedost?pne w wiosce. Po dwóch dniach w?drówki t? sam? drog? dotar? do swojej wioski. Przez nast?pne pi?? dni zamierza? przygotowa? si? jak najlepiej na zakupy.

  Wybra? si? do rze?nika, aby sprzeda? mi?so wilków. Po dotarciu na miejsce spotka? znajom? twarz — starszego m??czyzn?, który po jego reinkarnacji dawa? mu resztki mi?sa. By? on niezwykle mi?? osob?. Krótka wymiana zdań pozwoli?a im doj?? do ceny trzech czwartych kamienia qi za ca?o?? — co by?o troch? mniejsz? ilo?ci?, ni? si? spodziewa? — jednak zgodzi? si?, by nie popsu? swych relacji ze staruszkiem.

  Nast?pnie uda? si? w ciemniejsze strony wioski — to tu mieszka? w jednym z wal?cych si? budynków, gdy? tylko tam móg? sprzeda? cz??? organów. Uda?o mu si? dosta? za nie ca?y kamień qi — oczywi?cie cz??? zostawi?, aby przyspieszy? sw? kultywacj?.

  Na koniec dnia uda? si? do krawca, aby sprzeda? skóry. Jako ?e by? to sklep z wy?szej pó?ki, a on by? ubrany w ?achmany, to z pocz?tku pracownicy nie zwrócili na niego uwagi. Jednak kiedy pokaza? jednemu z nich skóry gro?nych, krwio?erczych, demonicznych wilków — nawet ch?op wiedzia?, ?e ma do czynienia z kim? wa?nym. Zabra? go od razu do swojego prze?o?onego — szczup?ego m??czyzny w ?rednim wieku, który od razu si? przedstawi?:

  — Witaj, nazywam si? Feng Shi. S?ysza?em, ?e masz do?? rzadki towar na sprzeda?. Powiedz, jak ci na imi??

  Bai Ren, przygotowany na t? rozmow?, bez zw?oki si? przedstawi?:

  — Nazywam si? Bai Ren, jestem mieszkańcem tego miasta.

  Ensure your favorite authors get the support they deserve. Read this novel on Royal Road.

  Feng Shi, próbuj?c sobie go przypomnie?, zapyta?:

  — Sk?d masz tak drogie materia?y?

  — Znalaz?em ranne wilki podczas zbierania zió?, wi?c je dobi?em oraz oskórowa?em — odpowiedzia? Bai Ren.

  Feng Shi cz??ciowo wierzy? Bai Renowi, jednak i tak my?la?, gdzie taki prostak móg? znale?? wilki, które ?yj? tylko w Demonicznym Lesie na wschód od wioski. Postanowi? zapyta? subtelnie, tak aby nie odstraszy? przysz?ego, warto?ciowego klienta:

  — Wiesz, Bai Ren, te skóry nie s? w najlepszym stanie. Obawiam si?, ?e aby skrzywdzi? demoniczne wilki w taki sposób, musia?o to zrobi? co? gro?nego. Jeste? w stanie powiedzie? mi, gdzie je znalaz?e??

  Jednak Bai Ren spodziewa? si? tego pytania i odpowiedzia?:

  — Niestety, by?o to na mojej tajnej polanie. Jest ona mym jedynym ?ród?em dochodu. Prosz?, zrozum mnie — je?li komu? wyjawi? jej miejsce, to strac? ca?e ?rodki na ?ycie. Jednak b?d? pewien, je?li zobacz? co? nietypowego, poinformuj? o tym w?adze miasta.

  Wiedzia?, ?e nie jest to najlepsza wymówka, lecz tylko to móg? wymy?li?. Po powiedzeniu tych s?ów Bai Ren u?miechn?? si? ciep?o. Feng Shi, widz?c, ?e nie dostanie odpowiedzi bez utraty klienta, zaakceptowa? to i odpowiedzia?:

  — Rozumiem ciebie. Przejd?my mo?e do ustalenia ceny.

  Bai Ren, jakby czeka? na te s?owa, od razu wyszed? z ofert?:

  — Dwa kamienie qi — powiedzia?.

  Jednak wiedzia?, ?e tyle nie dostanie za towar w takim stanie. Feng Shi od razu spowa?nia? i zacz?? argumentowa?:

  — Wiesz, te skóry nie s? najwy?szych lotów. Maj? dziury, a tak?e b?d? musia? podda? je obróbce. Co powiesz na pó?tora kamienia qi?

  Dla Bai Rena by?o to jednak za ma?o:

  — Co powiesz na 1.75 oraz zni?k? w przysz?o?ci?

  Feng Shi, zaintrygowany ofert? d?ugoplanowej wspó?pracy, u?miechn?? si? i powiedzia?:

  — Dobrze, mog? na to i?? — pos?a? od razu pracownika po umow?.

  Po kilku minutach sklep krawiecki mia? nowe materia?y oraz przysz?ego wspólnika handlowego. Bai Ren oceni? ten dzień za udany i zm?czony uda? si? do swojej rudery, któr? zwa? domem. Znajdowa?a si? ona po drugiej stronie miasta, w slumsach.

  Po drodze jednak okr??y?o go dwóch m??czyzn w pelerynach. Domy?li? si?, ?e ?ledzili go od krawca. Za??dali:

  — Hej, m?ody, oddaj wszystko, co masz, je?li chcesz zosta? na tym ?wiecie.

  Jednak Bai Ren nie zamierza? odda? swych pieni?dzy. Powoli si?gn?? do kieszeni, udaj?c, ?e chce im odda? pieni?dze, kiedy nagle rzuci? tym kryszta?em w jednego z napastników, po czym przyst?pi? do ataku na drugiego. Po szybkiej wymianie ciosów og?uszy? pierwszego. Przepa?? mi?dzy kultywatorem a ?miertelnikiem by?a zbyt du?a. Kilka minut pó?niej drugi z nich tak?e by? ju? nieprzytomny. Przeszuka? ich — znalaz? ??cznie trzy kamienie qi. Widocznie nie by? on ich pierwsz? ofiar?.

  Szybko sprz?tn?? nieprzytomne cia?a z widoku i ruszy? do domu. By?a pi?kna, gwia?dzista noc. Kiedy ju? wróci?, podliczy? wszystkie kamienie qi — ??cznie mia? ich równo siedem. Pomy?la?:

  ?Dzi?ki tamtej dwójce nie?le si? wzbogaci?em, jednak na mojej drodze to wci?? za ma?o.”

  Postanowi? bez zw?oki si? po?o?y?, aby da? cia?u odpocz??.

  Kolejne dni po?wi?ci? na kultywacj?, a? wreszcie przyjecha?a upragniona karawana kupiecka. Z samego rana Bai Ren wyszed? na g?ówn? ulic?, gdzie stacjonowali. Wi?kszo?? cz?onków karawany by?a kultywatorami o minimalnym poziomie ?redniej kondensacji qi, wi?c nie by?o sensu ukrywa? przed nimi swego poziomu, gdy? bez artefaktu by?aby to tylko strata qi. Po dok?adnym przejrzeniu towarów jego wzrok przyku?y dwa powozy — jeden sprzedaj?cy toniki przyspieszaj?ce wch?anianie qi z otoczenia, a drugi — ten, z którego cztery lata wcze?niej kupi? zwój pozwalaj?cy mu zacz?? jego podró?.

  Sprzedawano tam zwoje z technikami, jak Stalowa Skóra i Ostry Palec. Nie by?y one wybitnej jako?ci, jednak dla Bai Rena, polegaj?cego czysto na fizycznym wzmocnieniu kultywacji, mog?y by? czym? ratuj?cym ?ycie. Nie by?o go jednak sta? na oba — musia? spokojnie przemy?le?, która opcja jest mu bardziej potrzebna.

  Id?c, zauwa?y? starego rze?nika, którego próbowano naci?gn?? na pieni?dze. Ale wbrew temu, co mówi?o mu serce, nie zareagowa? — tylko poszed? w drug? stron?. Uzna?, ?e to nie jego interes. Mia? nawet cich? nadziej?, ?e nast?pnym razem uda mu si? sprzeda? towar dro?ej.

  Po g??bokiej kontemplacji postanowi? kupi? zwój z technik? Stalowej Skóry — gdy? zapewni ona mu wi?ksze bezpieczeństwo, a po co mu tonik na kultywacj?, kiedy straci ?ycie.

  Nast?pnego dnia od razu uda? si? do powozu sprzedaj?cego zwoje. Sprzedawca pozna? Bai Rena po krótkiej chwili i powiedzia?:

  — Hej, dzieciaku, widz?, ?e zrobi?e? dobry u?ytek z tamtego zwoju.

  Bai Ren odpowiedzia?:

  — Tak, bardzo ci dzi?kuj?, seniorze. Jednak mam pro?b? — nie mów o mojej kultywacji mieszkańcom wioski. Chcia?bym, aby zosta?o to tajemnic?.

  Staruszek odpowiedzia? z drobnym u?miechem i nut? tajemnicy na twarzy:

  — Nasz klient, nasz pan. Dobra, po co tym razem przyszed?e?? Bo chyba nie po to, ?eby powspomina??

  Bai Ren powiedzia? cicho:

  — Chc? kupi? zwój z technik? ?elaznej Skóry.

  — Ach, ?wietny wybór! Akurat mam tutaj. To b?dzie sze?? kamieni qi.

  Bai Ren od razu wr?czy? staruszkowi sze?? kamieni qi. Czu?, ?e z tym starym lisem nie wygra — mia? za ma?o do?wiadczenia. Powiedzia? z u?miechem na twarzy oraz ciep?em w g?osie:

  — Dzi?kuj?, seniorze. Czekam na nasze spotkanie w przysz?o?ci.

  Na co staruszek odpowiedzia?:

  — Je?li b?dziesz mia? pieni?dze, b?d? czeka?.

  Bai Ren po?egna? si? ze sprzedawc? i poszed? w stron? swojego domu. Dotar? bez ?adnych k?opotów. Po chwili liczenia pozosta?ych mu funduszy zasn??.

Recommended Popular Novels